Długo planowania zasiadka na
Łowisku Krążno w końcu doszła do skutku...
Na zaproszenie Sebastiana miałem okazję przeżyć swój "pierwszy raz" na tym zbiorniku, który nawiasem mówiąc na pewno zapamiętam na długo
Już sam początek był dla mnie dużym zaskoczeniem.
Pierwszy poranek i od razu zaczęła się jazda bez trzymanki.
Regularne brania zaczęły się skoro świt i nasze kije jeździły naprzemiennie przez kilka dobrych godzin. O dziwo z moich wędęk wyjeżdżały naprawdę duże ryby...
Jeden z pierwszych holi był bardzo niestandardowy. Ryba przyklejona do dna powoli przemieszczała się po obrzeżach naszego stanowiska.
Po kilkunastu minutach takiego holu, zacząłem się zastanawiać czy po dłuższej przerwie w wędkowaniu zapomniałem jak się holuje ryby, czy po prostu mam kabana na końcu zestawu.
Wymęczona ryba w końcu się pokazała i już wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z karpiem 20+
Zacząłem cofać się z wędką w kierunku brzegu, Seba w tym czasie wszedł w głąb wody z podbierakiem i za pierwszym podejściem umieszczamy kloca w siatce naszego podbieraka.
Waga wskazała 22,8kg - już jest pięknie a okazało się, że najlepsze dopiero przed nami...
Kolejne brania to kolejne duże ryby.
Karpie wyjeżdżały dosłownie co 15 minut i w pewnym momencie prawie wszystkie wędki mieliśmy na brzegu
W związku z tym, że karpie bardzo często pływają stadami, chcieliśmy w pełni wykorzystać ten złoty czas, dlatego po każdej złowionej rybie staraliśmy się jak najszybciej umieszczać zestaw z powrotem w wodzie i dosypywać garstkę kulek i orzecha, by jak najdłużej utrzymać ryby w łowisku.
Ten plan sprawdzał się w 100%, bo na mojej wędce mam kolejny dynamiczny odjazd. Ryba idzie masą - teraz nie mam wątpliwości, to musi być kolejny klamot...
Seba podczas podbierania krzyknął: "dwudziecha" i się nie pomylił
Karp o wadze 20,8kg ląduje na naszej macie i muszę Wam przyznać, że od razu zauważyłem, że jest to nietuzinkowy egzemplarz.
Smukła ryba zakrapiana przepięknymi łuskami w okolicach brzucha i ogona całkowicie skradła me serce
Wszystkie slingi pozajmowane, a to jeszcze nie koniec zabawy...
Mamy powtórkę z rozrywki: żyłka w błyskawicznym tempie schodzi ze szpuli mojego kołowrotka. Ryba idzie topornie i co jakiś czas robi bardzo dynamiczne odjazdy.
Po kilkunastu minutach zaciekłej walki, 22 kilogramowy grubas poddaje walkę i wpada do naszego podbieraka.
Wciąż nie mogę uwierzyć w to co się wydarzyło.
Nie minęły nawet 24h godziny od rozpoczęcia naszej zasiadki na Krążnie, a strzeliliśmy już pokaźnego Hattricka - 3 karpie o wadze 20+ złowione dosłownie w 2 godziny